Nie bez powodu to dzisiaj pojawia się post makijażowy. Jutro strajkuję. #czarnyprotest
Na pewno zauważyłyście, że obok miliarda odcieni pomadek panuje trend na tyle samo kolorów eyelinerów. Dla mnie to wspaniała wiadomość, uwielbiam te tradycyjne: czarne i granatowe oraz te, które pojawiają się na moich powiekach od czasu do czasu.
Z Fireball połączyła nas miłość od pierwszego wejrzenia, przez pierwszy tydzień posiadania gościł na mnie codziennie. Uwielbiam ten kolor, żadna inna marka nie zrobiła podobnego.
Wodoodporny eyeliner w płynie Razor Sharp od Urban Decay robi całą robotę. Reszta makijażu to dodatek. Dlatego też postawiłam na lekki rumieniec w brzoskwiniowym kolorze, usta pociągnięte błyszczykiem i wytuszowane rzęsy. Przeczesałam także brwi, żeby nie było, że znowu zapomniałam! Zrobiłam coś jeszcze. Potraktowałam linię wodną kredką do ust Sisley w nieco podobnym odcieniu.
Mam na sobie:
Twarz:
Skin 79, Super + BB, Chanel róż do policzków 84 Accent.
Oczy:
Urban Decay Razor Sharp, Fireball, Sisley Phyto lip Twist 15 (na linii wodnej),
Margaret Astor, tusz do rzęs Big&Beautiful Eye Opener, Ultra Black.
Usta: Art Deco Glossy Lip Color (pomarańczowy)
Używasz kolorowych eye – linerów czy stawiasz na klasykę i sięgasz po czarny?