
Rodzina.
"Brene Brown, badaczka wstydu i odwagi podczas swojego wystąpienia na konferencji TED, odniosła się do rodzicielskich zapędów udoskonalania własnych dzieci. Naszym zadaniem nie jest powtarzanie im w kółko, jakie są piękne, doskonałe, silne, ale mówienie: „Jesteś niedoskonała, ale jesteś warta miłości i przynależności”. To najważniejsze zadanie rodzica w kształtowaniu pozytywnego obrazu swojego ciała, ale też siebie. Wypowiedź Brene Brown mocno łączy się z akceptacją samego siebie, jako rodzica. Matka, która narzeka na swoje uda, wciąż mówi o nowych dietach i podejmuje wyczerpujące ćwiczenia fizyczne za karę zjedzenia czegoś słodkiego – daje przekaz swojej córce o dążeniu do ideału, który nie istnieje. Martwienie się o wygląd, to kwestia całego systemu rodzinnego, nie tylko poszczególnej jednostki."
Media.
Temat rzeka. Najprostszym i najlepszym rozwiązaniem jest zwyczajnie przestać kupować kobiece magazyny w których tematem numeru jest idealne ciało dzięki któremu będziesz miała dużo pieniędzy, przyjaciół, będziesz szczęśliwa i uśmiechnięta jak Joker. Nic z tych rzeczy się nie sprawdzi, a każda z nas doskonale wie, że aby wyglądać fit potrzeba mnóstwo pracy i wyrzeczeń. Samo się nie zrobi. Samo się nie schudnie. Mam 30 lat, okładki gazet, teledyski, filmy totalnie mnie nie ruszają - wyzbyłam się tego typu akcji, które kończyły się nienawiścią do własnego ciała. I tu jest problem - ja mam trzydzieści lat i byłoby rewelacyjnie gdybym to wszystko wiedziała piętnaście lat temu. Oszczędziłabym sobie złego samopoczucia, kompleksów, problemów. Jak sprawić, aby uchronić młode dziewczyny przed tym wszystkim i uświadomić im, że nie ma idealnego świata, idealnego faceta, idealnych wymiarów i rozmiaru pośladków? Przede mną dorastanie dwóch córek i wiem, że będę musiała zmierzyć się z tym już niebawem. Truchleję.
Rówieśnicy. Otoczenie.
W okresie liceum, teraz pewnie już gimnazjum dział się kosmos, same doskonale to pamiętacie. A teraz? Wiem ile macie mniej więcej lat, ile ja mam i zastanawiam się czy w tej chwili otoczenie sprawia, że czujemy się źle ze sobą, z własnym ciałem? Czy w momencie, gdy jesteśmy już kobietami, czasami mamami, żonami - ludzie nas otaczający mogą wywierać na nas totalnie destrukcyjny wpływ? Czy nasi partnerzy/partnerki są dla nas takim wsparciem, którego potrzebujemy i czy nie są źródłem pojawiania się kompleksów?
Social media.
Dzień dobry! Według mnie - największa zmora i problem w przypadku kształtowania pozytywnego obrazu własnego ciała. Dlaczego? Te z Was, które posiadają instagramowe konto na pewno wiedzą o czym mówię. To, co tam się dzieje jest czymś czego mój umysł nie jest w stanie ogarnąć. Naprawdę. Obok dziewczyn, których konta składają się w 99 procentach z ich twarzy znajdziemy takie, których największym osiągnięciem jest...posiadanie konta na Instagramie. Są i buty, torebki, paznokcie, nogi otoczone jednocześnie prasą, kosmetykami, jedzeniem, kotem oraz outfitem, dylematy światowej wagi pod tytułem w jaki sposób ustawić się do zdjęcia, aby nie było widać: a) twarzy b) ciała i c) żebym wyglądała idealnie. I nie, dziewczyny nie śmieję się z nikogo, nie szydzę i nie bagatelizuję - każda z nas jest inna, ale podchodźmy do tego wszystkiego z pewną dozą świadomości. To nie jest prawdziwy świat mimo, że my jesteśmy prawdziwe. Znacie te opowieści, gdy kojarzycie kogoś z internetu, a gdy zobaczycie na żywo nie jesteście w stanie go poznać? Trochę tak to działa i czasami tak jest. Fizycznie boli mnie to, że ciężko jest nam być normalnymi kobietami, z deficytami, ze zmarszczkami i cellulitem.
Czekam na czas, kiedy dotrze do nas, że bycie innym jest fajne? Bycie innym czyli bycie sobą.
foto: The "I'm Tired" Project.
Brawo!
OdpowiedzUsuńMyśle ze jesli w domu od małego jesteś dowartościowany to tez inaczej na siebie patrzysz :)
OdpowiedzUsuń