Pół swojego makijażowego życia bałam się takich kolorów na powiekach – podobnie jak różowych szminek czy lakierów do paznokci. Ten strach nazywa się młodzieńczym ograniczeniem spowodowanym przynależnością do subkultury w której nie wypadało mieć niczego wspólnego z cukierkowymi kolorami. Lepszy był mrok. Na szczęście urosłam, zmieniłam zdanie i czasami umiem bawić się kolorami. Uf.
Jeden cień, a efekt jest przepiękny – ja dodałam jeszcze odrobinę fioletu (Urban Decay, Rock Girl), ale bez niego też jest cudownie! Na rzęsach mam najnowzy tusz Shiseido, który można zmywać wodą, ponadto nie osypuje się, a rzęsy są sprężyste i delikatnie podkreślone – jeśli lubisz taki efekt będzie to produkt idealny.
Ten kolor, pieszczotliwie nazwany przeze mnie “żukiem gnojarzem” jestem w stanie znieść na powiekach, na paznokciach już mniej – chociaż oczywiście: nigdy nie mówię nigdy! Jestem pewna, że jeszcze nie jeden raz zagości na moich powiekach i mam wielką ochotę pobawić się nim w innych konfiguracjach.
Mam na sobie:
Twarz: podkład Camera Ready BB water, Light , zestaw do konturowania MAC Sculpt and Shape Powder, Bone Beige/Emphasize.
Oczy:
Urban Decay, pojedynczy cień do powiek Lounge,
Smashbox, Brow Tech Matte Pencil, Brunette, Shiseido, tusz do rzęs Full Lash Volume Mascara.
Usta: Bourjois Rouge Edition Aqua Laque,Brun Croyable .
Tak? Nie? Może być?