Czyli: temat rzeka. Same doskonale wiecie ile jest możliwości, kolorów, faktur, efektów. Co można wyczarować za pomocą kilku pociągnieć pędzlem, sprawić iż wyglądamy młodziej, bardziej świetliście, atrakcyjniej. W sezonie jesienno – zimowym nie znalazłam dużo propozycji z moim ukochanym kolorem – brudno różowym lub rodem ściągniętym z policzków rosyjskiej matrioszki. Co znalazłam zatem?
Ogromne pokłady delikatności, lekkości, jedynie zaznaczonych wyżyn kości policzkowych. Odrobinę brzoskwini, moreli, subtelengo różu. Rozświetlenie, taflę, efekt śliskiej, fantastycznie młodej i świeżej cery. Zdjęcia wyżej bardziej sprawiają wrażenie kolekcji wiosennych niż jesienno – zimowych, nie mniej jednak mi bardzo odpowiadają.
A jakie są Wasze ulubione róże do policzków? Jaki efekt jest dla Was najbardziej “Wasz”?
Dziękuję za wszystkie życzenia zdrowotne! :* Jesteście kochane!