Zapachy od zawsze są dla mnie szczególne – wiąże je z wydarzeniami, ludźmi, nastrojem. Przywołują wspomnienia – nie tylko te dobre, potrafią w jednej chwili sprowadzić eksplozję szczęścia, radość, smutek lub wewnętrzny spokój. Mijają lata, aż nadejdzie chwila w której aromat powróci i przywoła lawinę wspomnień – ludzi, miejsc, mojego nastroju, moich myśli. Pamiętam jak pachną piękne chwile w moim życiu ( ostatnie święta – pierwsza robiona własnoręcznie skórka pomarańczowa), pamiętam czym pachna przyjaźnie (Amor Amor Sunshine, które podarowała mi Anka, gdy mieszkałyśmy w Warszawie), czym przesiąknięte są domy (przyprawy, kadzidła, książki, dobra kawa – to mieszkania mojej siostry Anki – niezależnie gdzie się pojawi). Jest jeden zapach, który zdaje się być dla mnie synonimem aromatu doskonałego mimo, że używam go bardzo rzadko – to Chanel N°5. Dlaczego? Ponieważ w zależności od mojego nastroju pachnie zawsze inaczej. Kiedy byłam małą dziewczynką wydawał mi się ordynarny, ciężki. Kilka lat później kojarzył się z luskusem, przepychem, złotem i atrakcyjnością. W miejscu w którym teraz się znajduję (życiowo, psychicznie) to zapach spełnienia na każdej płaszczyźnie życia, szczęścia, wiary w siebie i własnej wartości. Każdy zapach na mojej półce to emocje.
“N°5 jest unikalnym przykładem zapachu, który w miarę upływu czasu staje się coraz
bardziej niezwykły. Każdy mijający rok dodaje mu czaru, tajemniczości i głębi.” – słowa Jacques’a Polge’a – “nosa” Chanel, który uważa piątkę za niepowtarzalny
zapach, opierający się modom i mijającemu czasowi. Trudno nie przyznać mu racji, skoro aromat ten jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych na świecie i myślę, że jesli choć trochę interesujemy się światem perfum – niemożliwością jest, abyśmy nie spotkały go na swojej drodze.
Gabrielle Chanel zapragnęła zapachu, który nie przypomina żadnego innego: miał być kobietą, pachnieć kobietą, być luksusowy i uwodzić nieskończenie.
Stał się absolutnym
przeciwieństwem modnych wówczas jednokwiatowych zapachów. Perfumiarz Ernest Beaux
stworzył kompozycję bez dominującej nuty o oszałamiającym bogactwie kwiatów: nie mniej
niż 80 komponentów, których moc olfaktoryczna została pogłębiona dzięki aldehydom
użytym po raz pierwszy w niespotykanych dotąd proporcjach. Beaux skomponował
unikalny zapach, Mademoiselle uczyniła go niepowtarzalnym.
Profesjonalni perfumiarze zgodnie przyznają, że zapachy dzielą się na te przed i na te po N°5.
A flakon? Jaki może być w obliczu tak niespotykanej kompozycji? Czyste
linie i geometryczne krągłości – zaprojektowany przez Mademoiselle Chanel jest przykładem minimalizmu i prostoty.
Uznany został za symbol XX
wieku, w 1959 roku dołączył do stałej kolekcji Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku.
Jestem bardzo ciekawa czy jest zapach, aromat w Waszym życiu, który jest dla Was synonimem perfum absolutnych? Kojarzy się Wam z czymś szczegónym, od lat o nim pamiętacie?