Agata
Manosa

Girls Talk: Mila Piwowarska – rodzina, codzienność i truskawkowe chrupki

2024-02-21 - Agata Herbut

Wysiadając z pociągu na stacji w Krakowie, pomyślałam: no, orzeł wylądował. Kilka minut później odczytuję sms od Mili: “Orzeł wylądował?”. Trafił swój na swego na krakowskim polu. Jedna z najbardziej otwartych osób, jakie ostatnio poznałam, ujmująca szczerością i dobrocią. Mądra, społecznie odpowiedzialna i wyjątkowa. Bardzo mi zależało, abyście poznały Milę Piwowarską, właścicielkę kobiecej marki Naree.

Agata: Buongiorno Principesso! Jak się dzisiaj czujesz?

Mila: Buongiorno! Czuję się naprawdę dobrze i tak sobie pomyślałam, że bardzo jest mi potrzebny dzisiejszy dzień i nasze spotkanie bo… mam przesyt tych samych ludzi, którzy mnie otaczają każdego jednego dnia. Potrzebuję świeżej krwi.

Agata: Oto więc jestem! [śmiech]. Co dobrego w ostatnim tygodniu zrobiłaś dla siebie?

Mila: [cisza, śmiech, cisza]

Agata: Pomidor?

Mila: Dobra, zaczynasz z grubej rury. Myślałam, że powiem: jestem Mila, przyjechałam z Rudnika, mam 33 lata. Nie udało się [śmiech]. Hmmm, nie robię dużo dla siebie bo… nie umiem. Ja jako priorytet zawsze stawiam innych na pierwszym miejscu, Kamila jest gdzieś na końcu. Teraz, gdy myślę o tym, co dla siebie ostatnio zrobiłam to w pierwszej chwili chciałam powiedzieć, że wczoraj byłam u fryzjera, ale tak naprawdę to w moim przypadku to nie jest w stu procentach robienie czegoś dla siebie. Poszłam bo chciałam zakryć siwe włosy. Wiem, wczoraj byłam na spacerze i myślę, że to było zrobienie czegoś dla siebie, coś, co chciałam zrobić, a nie musiałam. 

Agata: Jakim cudem w Kamili mieści się tyle życzliwości dla innych, chęci pomocy, wsparcia?

Mila: Rozmawiam czasami o tym z moją terapuetką, w pewnym momencie życia zaczęło zastanawiać mnie, skąd we mnie tak duża potrzeba pomagania innym. Myślę, że trochę wyssałam to z mlekiem mamy, moi rodzice zawsze pomagali innym. Każde święta kojarzę z przygotowaniem paczek dla rodzin, które nie mogły sobie pozwolić na większe zakupy. Nie pochodzę z zamożnej rodziny, moja mama była nauczycielką, tato ciężko pracował za granicą, ale nauczyli mnie tego, że trzeba pomagać innym, dzielić się tym, co mamy.  Pamiętam, że, gdy byłam mała do paczek dla dzieciaków kupowałam truskawkowe chrupki kukurydziane. Nikt ich nie lubił oprócz mnie. Byłam tak uparta w kwestii tych chrupek, że w końcu mój brat powiedział mi dosadnie, że nikt tego nie będzie jadł bo jestem jedyną osobą, która je lubi. Jako dziecko byłam nawet trochę tym dotknięta (śmiech). Przytaczam to, po to, aby podkreślić, że zawsze trzeba pamiętać o tym, by pomagać tak, aby to miało sens. Jako dziecko tego nie rozumiałam: ja lubię chrupki to i i inni powinni się z nich cieszyć. Jest jeszcze jedna kwestia, kiedyś bardzo potrzebowałam pomocy i jej nie otrzymałam. Moją motywacją do pomagania jest również to, że nie chciałabym, aby ktoś czuł się tak jak czułam się w tamtym momencie. Co ważne, a wiem, że o to zapytasz, w pomaganiu nauczyłam się stawiać granice, wiele razy czułam się wykorzystana, a nie chciałam tak się czuć. 

Agata: Gdybyś zadała mi pytanie o pomaganie, pewnie odpowiedziałabym podobnie. Moi rodzice nauczyli mnie tego samego, pomaganie innym mam we krwi, tak jak Ty. Mam taką historię z dzieciństwa, miałam zrobić zakupy na początek roku dla dzieciaków z biednej rodziny, wybierałam rzeczy z moim tatą. Zaczęłam wkładać do koszyka same najtańsze, a mój tato powiedział: “to, że są biedni, nie znaczy, że mają dostawać to, co najtańsze”. Mam to w głowie za każdym razem, gdy decyduję się pomagać. A stawianie granic? U mnie z tym różnie, ale  wracając do Ciebie: kiedy podglądam Milę na instagramie widzę absolutnie fantastyczną mamę. To, co zauważyłam od razu to to, że prawdziwą przyjemność sprawia Ci spędzanie czasu z córką. Czy czerpanie radości ze spędzania czasu ze swoim dzieckiem jest receptą na dobre macierzyństwo, rodzicielstwo?

Mila: Ja wychodzę z założenia, że ten czas, który poświęcam mojej córce to musi być quality time. Chciałabym, żeby jako samodzielna osoba wspominała nasze wspólne chwile jako coś tylko naszego. Wszystko, co robię dookoła swojego macierzyństwa to projektowanie tego, że ona kiedyś będzie dorosła i być może też będzie mamą, a przede wszystkim będzie kobietą. Chcę jej pokazać jej wartość, nauczyć ją tego, że powinna być dla siebie ważna. Chcę, żeby miała świadomość, że nie musi być zależna od mężczyzny, że nie musi być uległa. Co więcej, ja jestem zakochana w Ninie, bawią mnie jej żarty, lubię z nią spędzać czas, jest zajebistą osobą. 

Agata: Ostatnio przeczytałam w jakimś wywiadzie “dajesz tyle, ile dostałaś” – to w kontekście relacji z dziećmi, ale ja bym to odwróciła “dostaniesz tyle, ile dasz”. Co o tym myślisz? 

Mila: Moi rodzice, gdy byliśmy dziećmi bardzo dbali o to, abyśmy spędzali razem czas. To było dość trudne bo tato pracował za granicą, ale gdy wracał, zawsze razem, w sobotę jedliśmy całą rodziną wspólne śniadania. To był nasz rytuał, coś, z czego się nie rezygnowało. Miałam i mam bardzo fajną relację z rodzicami, zresztą do dzisiaj tak jest. Jeździmy razem na wakacje, do Castoramy po roślinki, spędzamy wspólnie czas, wieczorami robimy grilla, mieszkamy w jednym domu – co prawda mamy swoje piętra, ale nadal jesteśmy “w kupie” tak jak kiedyś wielopokoleniowe rodziny. Uważam, że jest to coś wyjątkowego. Odnosząc się do pytania, dostałam dużo od moich rodziców i dzięki temu mogę dać dużo mojej córce: miłości, uwagi, wspólnego czasu. Jestem pewna, że to procentuje. Może kiedyś Nina też będzie mnie zabierała na zakupy, po roślinki [śmiech].

Agata: Co według Ciebie jest najtrudniejszą rzeczą w rodzicielstwie?

Mila: Dla mnie najtrudniejsze jest to, że muszę pozwolić mojemu dziecku popełniać błędy. Ja najchętniej roztoczyłabym nad nią bańkę ochronną, po to, aby nikt jej nie skrzywdził, nie zrobił przykrości. Zobacz, wzruszam się, gdy o tym mówię. Nie chciałabym, żeby ktoś jej  zrobił przykrość w sensie emocjonalnym. Wiem, że nie mam na to wpływu i pracuję nad tym, aby pozwolić jej żyć i popełniać własne błędy. 

Agata: To teraz trochę przewrotnie, czy masz czasami poczucie, że wygrałaś życie na loterii, przynajmniej to teraz? Ja tylko dodam, muszę to zrobić – że to życie okupione jest ogromną ilością pracy, wyrzeczeń i odpowiedzialności.

Mila: Mam takie poczucie, oczywiście. Pierwszą wygraną na loterii było poznanie mojego drugiego męża bo to przyczyniło się w jakiś sposób do wszystkiego, co dzieje się w moim życiu teraz. Nie wiem, czy potrafiłabym prowadzić firmę w pojedynkę, czy udźwignęłabym to sama, czy w ogóle bym się odważyła! Jestem szczęśliwa, że robimy to razem. Jestem szczęśliwa i wdzięczna, że mam go obok siebie. 

Agata: Teraz to ja się wzruszyłam. Mila, czy uważasz, że my kobiety potrafimy się wspierać?

Mila: Spotkałam kobiety, które dały mi największe wsparcie w życiu, które mnie uskrzydliły, pomogły stać się lepszą wersją samej siebie. Spotkałam też takie, które mnie zgniotły, wgniotły do samej ziemi. Nie ma jednej odpowiedzi. Myślę, że wiele zależy od szczęścia w życiu, szczęścia do ludzi. Mimo tego, czego doświadczyłam od kobiet, nigdy się nie odcięłam, nadal wspieram je jeśli mogę. Najczęściej wspieram kobiety, które znalazły się w takiej sytuacji, jak ja kilka lat temu: bardzo doskwierający brak pieniędzy i zderzenie się z byciem samodzielną mamą. 

Agata: Masz taką świadomość, że zmieniasz życie swoich obserwatorek i masz realny wpływ na nie?

Mila: Na co dzień nigdy nie myślę o tym. Nie wstaję rano i nie myślę, że oh dzisiaj zmienię czyjeś życie! Ja tego nie planuję, jestem sobą i cieszę się, że to może być dla kogoś inspiracją. Myślę, że to, że od początku byłam szczera z moimi obserwatorkami, nie ukrywałam mojej przeszłości jest ważne. Powiem Ci jednak, że teraz, gdy o tym myślę to nie wiem, czy będąc w tym trudnym dla mnie czasie, nie mając na mleko i pampersy, jakaś dziewczyna z instagrama byłaby w stanie być dla mnie inspiracją. Może byłabym zła, że mam gorzej? Nikt nie wie, jakby było gdyby. Każda z nas jest inna i potrzebuje czegoś innego. 

Agata: A czym “drażnisz” ludzi z instagrama?

Mila: Mam takie poczucie, że jako influencerzy drażnimy ludzi tym, czego oni nie mogą mieć. Poznali mnie jako kobietę, która robiła paznokcie, później stworzyła presety, wcześniej była w jakimś dołku. Nie zgrywa im się to z tym, co robię i tworzę teraz, a przecież ludzie się zmieniają, idą do przodu, rozwijają się. Mnie cieszą takie historie i mega im kibicuję. Natomiast czasami mam wrażenie (na szczęście rzadko), że niektórzy woleliby żebym dalej była w tym samym, ciemnym miejscu, co kiedyś. 

Agata: Bardzo się cieszę, że mogłyśmy się spotkać, dla mnie nasza rozmowa była bardzo ważna. Mila, czego Ci życzyć oprócz częstych wyjazdów do Chorwacji oczywiście?

Mila: Spokoju, ale i wyzwań w mojej firmie bo mnie rozwijają, czasu z rodziną, dobrych ludzi na mojej drodze i może tego, żebym pamiętała o robieniu czegoś dla siebie?

Agata: Tego ostatniego będę pilnowała! Mila, dzięki za spotkanie, rozmowę i bycie inspiracją.

zdjęcia: Olga Tuz