Wypłynęłam z moim złotem na szersze wody. Tym razem jest i na kresce i w kącikach. Patrząc jednak na zdjęcia okazuje się, że po raz kolejny to skóra gra główną rolę i szczerze – wyszła mi naprawdę genialnie. Najfajniejsze w tym wszystkim jednak jest to, że raz możesz sobie zrobić piękną skórę, a kolejnym razem nie nakładać na nią nic (w poprzednim Beauty Monday jestem na golasa).
Wyszedł mi lekki, dzienny makijaż, a może i wieczorowy? W zależności od tego, co kto lubi. Pigmenty, które ostatnio kupiłam to najlepsze, co mogłam zrobić – uwielbiam ich używać i bawić się nimi. Są naprawdę świetne! Chodzi tylko o odrobinę odwagi, o traktowanie makijażu jako zabawy i pozwolenie sobie na szaleństwo.
Muszę jeszcze wspomnieć o rozświetlaczu, który mam na policzkach – to nowość od Sephora. Sztyft zamknięty w uroczym, stylizowanym na japońskie opakowaniu – rozświetla i robi naprawdę piękny glow! Warto sprzawdzić! Aplikowałam go bezpośrednio z opakowania, a blendowałam gąbeczką.
Mam na sobie:
Twarz: Laura Mercier Candleglow Soft Luminous Foundation, MUFE Pro Finish 117 (recenzja: tutaj), Sephora
Oczy:
Tom Ford, kredka do brwi Taupe, Giorgio Armani Eyes to Kill Black, In Your Dreams Gold Cosmetic Glitter, MAC Cosmetics, złoty eyeliner zaaplikowany na brązowy (jako baza).
Usta: Too Faced
Lip Injection Błyszczyk Powiększający Objętość Ust, Milkshake.
Fajnie? Podoba Ci się takie rozświetlenie?