Agata
Manosa

Trzy produkty Phenomé, które znajdziesz w mojej kosmetyczce.

2016-07-13 - Agata Herbut


Phenomé znam od lat i od lat kibicuję. Swoją przygodę zaczęłam od Cukrowego peelingu do ciała – doskonale pamiętam moment w którym pierwszy raz zobaczyłam pięknie opakowany kosmetyk, z wielką starannością i zaangażowaniem. Spodobały mi się składy produktów, filozofia. Dzisiaj pokażę Wam trzy specyfiki, których aktualnie używam i używałam już wcześniej, wracam do nich zatem moim zdaniem warto na nie zwrócić uwagę.

Zacznę od jednej z ulubionych masek czyli Cukrowej maski i peelingu 2 w 1 (Multi Active Sugar peel). Jest to preparat oczyszczająco-pielęgnacyjny w postaci gęstej, przyjemnie pachnącej pasty. Drobnoziarnisty cukier, wspomagany drobinkami z pestek truskawek i oliwek, delikatnie i skutecznie usuwa obumarłe komórki naskórka, podczas gdy naturalne ekstrakty roślinne – wraz z kompleksem bogatych w witaminy i nienasycone kwasy tłuszczowe organicznych olejów – działają na skórę odżywczo.
Phenomé uważa, że masaż przy użyciu pasty powinien być pierwszym krokiem w pielęgnacji ponieważ
usuwa zrogowaciałe części naskórka, stymuluje powierzchniową mikrocyrkujację skóry i aktywizuje komórki skóry, dając im sygnał do odnowy. Następnie do działania przystępują organiczne oleje i aktywne wyciągi roślinne, których zadaniem jest odżywienie i rewitalizacja naskórka, a także głębszych warstw skóry. Oczyszczona skóra bez przeszkód przyjmuje kompleks substancji odżywczych, nawilżających i łagodzących, jest idealnie pobudzona do odnowy i regeneracji.
Ja używam dwa – trzy razy w tygodniu, po zmyciu makijażu olejkiem – pasta jest bardzo wydajna i wystarczy jej niewielka ilość, aby wykonać masaż twarzy. Po zabiegu skóra jest bardzo miękka i gładka, nie zauważyłam uczucia ściągnięcia czy napięcia. Myślę, że może sprawdzić się przy każdym rodzaju cery, jest dość delikatna zatem cera wrażliwa również powinna czuć się z nią dobrze.




Mam świadomość iż pogoda nie do końca sprzyja wmasowywaniu w siebie rozgrzewającego masła do ciała, ale jego zapach jest tak wyjątkowy, że ja jestem w stanie przymknąć oko na lekkie ciepełko.

Rozgrzewające masło do ciała z imbirem i olejkiem z mandarynki jest aromatyczne, o bogatej, gęstej konsystencji, doskonale pielęgnuje każdy rodzaj skóry. Opracowane na bazie ekologicznych wód roślinnych oraz organicznych olejów i ekstraktów doskonale nawilża, odżywia, wygładza i odpręża naskórek. Delikatnie rozgrzewa skórę, pobudzając jednocześnie procesy mikrokrążenia i dotleniania. Skóra odzyskuje zdrowy koloryt, właściwą elastyczność i sprężystość, pozostaje miękka w dotyku oraz otulona ciepłym, relaksującym aromatem. Zapach nie jest nachalny, spodziewałam się nawet, że będzie bardziej uderzający – po kilkunastu minutach na skórze (mojej!) wyczuwam trochę zielonej herbaty, odrobinę imbiru – całość jest rozleniwiająca i uzależniająca. Podobnie jak w przypadku pasty, masło jest wydajne i mam przeczucia, że długo ze mną będzie!








Ostatni rarytas to krem do twarzy, być może o nim słyszałaś – ja dowiedziałam się o jego istnieniu z blogosfery. Luscious, bo o nim właśnie będę opowiadała to Krem nawilżający do cery odwodnionej i suchej, który stał się bestsellerem i wcale się nie dziwię.
Przeznaczony do codziennej pielęgnacji skóry suchej i bardzo suchej, opracowany na bazie ekologicznych wód roślinnych, organicznych olejów oraz naturalnych ekstraktów. Intensywnie nawilża, wiąże wodę w naskórku, tworzy długotrwałe rezerwy wilgoci, likwidując odczucie spięcia i dyskomfortu. Drobne linie i nierówności ulegają wygładzeniu, skóra zostaje pobudzona do regeneracji, zabezpieczona przed aktywnością wolnych rodników. Wzmocniony płaszcz lipidowy chroni przed utratą wilgotności oraz negatywnym działaniem czynników środowiska zewnętrznego. Skóra odzyskuje równowagę, staje się elastyczna, gładka i miękka w dotyku, zachwyca naturalnym blaskiem i witalnością. Nie mam bardzo suchej skóry (co za ulga!), określiłabym ją raczej jako lekko odwonioną i może trochę wrażliwą (ciekawostka – wiesz, że w każdym badaniu skóry wychodzi mi inny wynik?), stosowałam więc krem solo, bez serum i w takiej opcji bardzo mi się spodobał. Porządnie nawilżał, odżywiał i był genialny w aplikacji – w połączeniu z uprzednim masażem pastą efekt był naprawdę dobry. Dobrze sprawdzał się pod makijaż, wchłania się szybko i nie pozostawia tłustej warstwy, która mogłaby być kłopotliwa przy aplikacji podkładu. Można stosować go dwa razy dziennie – zarówno na dzień jak i na noc, skóra powinna być wdzięczna.






Jest jedna rzecz do której przyczepię się, a co! wolno mi! Chciałabym wiedzieć kto stoi za Phenomé, chciałabym wiedzieć kto wpadł na pomysł jej stworzenia – może okazałoby się, że jest nią dziewczyna, która zostałaby bohaterką moich Geeksów?
Ok, ale nawet jeśli to tylko moje wyobrażenia to uważam, że jeśli będziesz miała okazję – warto zwrócić uwagę na Phenomé, produkty są dobre jakości, tworzone z pasji i co ważne – świadomie. Polecam, Agata Herbut! 🙂



Znasz markę Phenomé? Masz swój ulubiony produkt?

Krem Luscious został przekazany przez Phenomé, pozostałe produkty były kupione przeze mnie.