
Najpierw miały być same kreski, ale u Candy Killer podpatrzyłam kropki więc dodałam - muszę przyznać, że eyeliner od Givenchy (Parad'eyes Liner), którym robiłam granatową linię był bardzo trudny w obsłudze - niewyprofilowany pędzelek, lejącą się konsystencja, która po kilku chwilach tworzyła prześwity w linii. Nie wiem niestety czy inne odcienie też są takie (np. czarny?), ale granatu nie polecam.
Piegi! Uwielbiam! I mimo, że swoich mam całkiem sporo - postanowiłam dorysować więcej! Doskonale sprawdziła się tutaj cieniutka kredka do powiek od Clinique, ma świetny odcień i tak naprawdę można z nią zrobić zarówno kreski, piegi jak i brwi. Usta to tylko i wyłącznie kropka koloru na środku warg, wklepana opuszkami.

Mam na sobie:
Twarz: Skin79, Super BB Gold, Givenchy Le Prisme Blush 41, Urbad Decay, rozświetlacz Sin.
Oczy: Benefit, Gimme Brow Medium, korektor pod oczy Sisley 01, Givenchy, Parad'eyes Liner 03, Estee Lauder, dwustronna kredka do oczu czarny & turkus (niestety była to kolekcja limitowana sprzed dwóch lat).
Usta: Chanel, Crayon Levres, 57.

Kropki? Kreski? Wszystko na raz?
Świetny naturalny efekt :-)
OdpowiedzUsuńDosyć ciekawa koncepcja makijażu :) Też mam piegi, ale zdecydowanie za mało :/
OdpowiedzUsuńPipi!:)) uwielbiam piegi:)
OdpowiedzUsuńSztos, cudowna zabawa makijażem!
OdpowiedzUsuń