Agata
Manosa

Smashbox Shapematters Pallette.

2016-03-27 - Agata Herbut



Większość z nas, dziewczyn posiada kosmetyczki wypełnione po brzegi niepotrzebnymi kosmetykami, których w zasadzie nie używamy w ogóle lub używamy raz na kilka tygodni. Jestem niemal pewna, że na czarnej liście znajdują się na dość wysokiej pozycji cienie do powiek, których przecież nigdy za wiele? Sytuacja wygląda następująco: w perfumerii wyhaczasz boski kolor, którego jeszcze nie masz, a bardzo pilnie go potrzebujesz ponieważ zmienia się pora roku i w tym sezonie właśnie ten odcień będzie się nosić! Kupujesz, oglądasz, podziwiasz, używasz dwa razy czyli raz na jedną powiekę, drugi raz na tę obok. To wszystko. Cień leży, tęskni, a Ty o nim w końcu zapominasz.






Już jakiś czas temu doszłam do wniosku, że nie ma po co na siłę wciskać się w mody, schematy i chwilowe trendy – jeśli dobrze czujesz się w brązach – noś brązy, kochasz fiolety – na pewno wyglądasz w nich fajnie. Jeśli widzisz się jedynie w kresce na powiece – rysuj ją codziennie! Są wśród nas dziewczyny dla których jedynymi słusznymi odcieniami są beże, brązy, czasami coś ciemniejszego przy linii rzęs i to właśnie dla Was jest dzisiejszy post – przed Wami ostatnie cacko spod skrzydeł Smashboxa – wielka paleta Shapematters Pallette.
Jest w niej wszystko czego nudemaniaczka będzie potrzebowała do wykonania makijażu na każdą okazję – paletę możesz wykorzystywać na wiele sposobów: cienie do powiek, puder, eyeliner, cień do stylizacji brwi, rozświetlacz, brązer, róż (miksując odcienie i taki produkt jesteśmy w stanie stworzyć!). Jakość produktów Smashbox powoduje, że paleta genialnie sprawdzi się również w pracy wizażystek – jak do tej pory nie zawiodła mnie i bardzo dobrze nam się współpracuje.





Na zdjęciu powyżej możesz zobaczyć lekkie konturowanie i rozświetlenie stworzone za pomocą palety.
Tak jak wspominałam – za pomocą palety możesz stworzyć każdy makijaż, począwszy od dziennego, poprzez wieczorowy, kończąc na tym, który chciałabyś mieć na sobie podczas wielkiego wyjścia. Jestem zdania iż palety tego typu to świetny wynalazek – są dobrej jakości, oszczędzają nam miejsca w kosmetyczce/ kufrze, są solidne i trwałe.
Jeśli chodzi o jakość kosmetyków – bardzo cenię Smashbox i ceniłam także zanim marka postanowiła wspierać mnie produktowo – moim zdaniem ta paleta może stać się jedyną niezbędną dla dziewczyn, które dobrze czują się w takiej kolorystyce. Jest trochę matu, trochę błysku, w razie konieczności możesz gdzieniegdzie sypnąć brokatem. Cienie są trwałe, bronzery nie tworzą plam i fajnie się blendują.
Osobiście uważam, że Smashbox robi naprawdę porządne kosmetyki i na szczęście zaczyna podbijać serca polskich Klientek – mam kilka swoich perełek o których niebawem opowiem przy okazji perełkowego posta – zdradzę tylko, że wśród nich znajdą się smashboxowe kredki do brwi oraz niedoceniony specyfik do ust, który właściwie jest moją tajemnicą na sesjach i potwierdzając stereotyp o naszej narodowości powinnam ten sekret zatrzymać dla siebie i nigdy nikomu nie wyjawić bo przecież ktoś może zrobić coś lepszego niż ja. Ale! Ale! Podzielę się z największą rozkoszą, obiecuję!





Dziewczyny, Smashbox jest na wyłączność w Sephorach więc jeśli masz którąś w
pobliżu – zajrzyj i dotknij, sama sprawdź czy Shapematters jest stworzona dla Ciebie. Ja polubiłam i doceniłam, moim zdaniem warto bliżej jej się przyjrzeć.



Produkt opisywany w artykule został przekazany do testów przez markę Smashbox.