Agata
Manosa

Ulubieńcy Miesiąca: Październik.

2015-11-08 - Agata Herbut

Moje październikowe perełki właśnie wjechały na bloga! Po raz pierwszy chyba raczę Cię swoimi ulubionymi produktami do pielęgnacji i makijażu, z tym pomysłem jestem daleko w tyle za moimi koleżankami – blogerkami i w zasadzie nie wiem dlaczego. Osobiście bardzo lubię posty tego typu, a sama do tej pory nie wzięłam się za stworzenie podobnego rankingu. Naprawiam zatem i zapraszam!





Obagi, serum z 10% witaminą C – moje odkrycie! Zapewnia wysoce skuteczną ochronę antyoksydacyjną,

łagodzi stany zapalne,
rozjaśnia skórę,
zatrzymuje wilgoć,
stabilizuje witaminę E,
a przede wszystkim jest „najważniejszym dla skóry antyoksydantem”.
Pomaga zminimalizować powstawanie drobnych linii i zmarszczek, a także natychmiast przenika do skóry, zapewniając maksymalną skuteczność. Używam trzy razy w tygodniu, podczas dziennej pielęgnacji, przed aplikacją filtrów. Lekko olejowe, ale nietłuste – szybko się wchłania i właściwie już w chwilę po aplikacji możesz przejść do makijażu. Czego możesz się spodziewać? Poprawy kondycji skóry – będzie ona bardziej miękka, jaśniejsza, rozświetlona i lepiej nawilżona. Warto zwrócić uwagę jeśli lubisz witaminę C i korzystasz z jej dobroci dla swojej skóry.


Eisenberg, Sublime Tan Huile – lato już dawno się skończyło, a u mnie w użyciu już drugi flakon cudownego olejku! Bardzo cenię za konsystencję, nietłustą formułę, szybkie i solidne nawilżenie oraz genialny, lekko kwiatowy zapach. Jestem skłonna nadać mu tytuł jednego z najlepszych olejków do pielęgnacji ciała na rynku.



Kerastase, K Fix Fabulous – najlepszy z najlepszych? Na pewno znajduje się w pierwszej trójce moich ulubionych produktów do stylizacji włosów. Bardzo trwały, wytrzymały i odporny na wszelkiego rodzaju fryzurowe wstrząsy. Generalnie nigdy nie miałam z nim problemów i nigdy mnie nie zawiódł. Wart uwagi!



Opi, Avoplex – delikatny specyfik do pielęgnacji skórek. Bardzo skuteczny i piekielnie wydajny! Używam nieregularnie, ale mimo wszystko moje skórki mają się całkiem dobrze – mam nawet wrażenie, że Avoplex działa długofalowo na nie. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi kremowa wersja niż olejkowa.



Chanel, Le Weekend – weekendowa, pielęgnacyjna emulsja od marki Chanel. Zastępuje pielęgnację zarówno dzienną jak i wieczorową, oczyszcza, nawilża i odżywia skórę. Na rynku pokazała się właśnie w wersji dla skór wrażliwych. Moją recenzję całej trójki Le Chanel możesz przeczytać tutaj: Rytuał pielęgnacyjny Chanel Le Jour, La Nuit, Le Weekend.



Origins, Drink Up! – to nawilżająca maseczka do twarzy, która uwaga….naprawdę nawilża! Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona i w planach mam stworzyć posta o Origins. Drink Up cudownie pachnie, lekko chłodzi i po dziesięciu- piętnastu minutach doskonale nawilża i odświeża cerę. Według mnie jest idealna.






Lancome, Air Miracle – zapoznałam się z nim stosunkowo niedawno, mimo, iż premiera miała miejsce wiele miesięcy temu. Super lekki, matujący, o idealnym wykończeniu i dość dobrym kryciu. Niestety moja wersja jest już dla mnie w tej chwili odrobinę za ciemna oraz zbliża się do końca, ale na okres jesienno – zimowy zaopatrzę się w jaśniejszą. Muszę też dodać, że to ulubiony podkład moich dziewczyn z teatru!


Smashbox, Studio Skin – kremowy, ale lekki, kryjący, a zarazem rozświetlający. Mimo tych sprzeczności jest to jeden z fajniejszych produktów na rynku z jakimi miałam do czynienia. Jestem w trakcie recenzji najnowszego BB Water Smashbox i lada dzień Cię nią poczęstuję, a porównując te dwa produkty muszę przyznać, że zawsze wybiorę Studio Skin. Jest świetny! Kilka słów więcej pisałam o nim na Instagramie, możesz zajrzeć tutaj.



Sisley, Phyto Lip Gloss – błyszczyk w odcieniu Plum, bardzo dobrze napigmentowany, soczyście czerwony, winny. Wytrzymały, nie wypływający poza kontur ust. Diabelsko seksowny kolor.



Tom Ford, Leonardo – jedna z pięćdziesięciu mini szminek Toma Forda – soczysta, wibrująca czerwień z domieszką czereśni, pokazywałam ją jakiś czas temu na swoich ustach więc jeśli masz ochotę więcej zobaczyć/poczytać – odsyłam Cię tutaj: Tom Ford Lips & Boys. 50 szminek Toma Forda.



MAC, Dangerously Chic – ulubiony kolor jesieni i zimy to dla mnie ciemne wiśnie, maliny, czereśnie. Jest w nich coś przyciągającego i zmysłowego – takim kolorem jest dla mnie Dangerously Chic.








Smashbox Fusion Soft Lights. Starblush – w pełnej krasie pokazywałam go tutaj: Smashbox Fusion Soft Lights. Starblush., moje zdanie się nie zmieniło. Bardzo chętnie sięgam i korzystam z jego potencjału. Fusion Soft Lights możesz używać mieszając kilka kolorów ze sobą lub samodzielnie na wybrane partie np. jako cień do powiek. Możesz podkreślić kości policzkowe, wymodelować całą twarz, jak również dekolt czy ramiona – tutaj panuje dowolność i multifunkcyjność.


Smashbox, kredki do brwi – czy zostanę posądzona o bycie psychofanką Smashboxa? Nic nie poradzę na to, że produkty, które ostatnio się pojawiają są tak dobre. Kredki to mistrzostwo świata, są idealne – nie spotkałam się wcześniej z taką konsystencją – jakby odrobinę żelowa, ale szybo zastygająca. Efekt końcowy jest genialny: włoski są dokładnie ułożone, wypełnione, sztywne i rozświetlone. Mają niestety jeden minus – przynajmniej u mnie dość szybko się kończą, co nie napawa mnie radością. Wręcz przeciwnie!


Clinique, Just Browsing Brush-On Styling Mousse – posiadam tę w odcieniu Deep Brown i do mojej karnacji jest idealna. Innowacyjna formuła żelu w piance podkreśla i ujarzmia nawet najbardziej nieokiełznane brwi, które w mgnieniu oka zyskują na gęstości i objętości. Bardzo trwała, nie ściera się, nie osypuje – świetny produkt!


Chanel, Stylo Eyeshadow – Moon River to piękna dzienna platyna z odrobiną złotego blasku, niestety to już końcówka tego cienia. Przeżył dość dużo, służył mi dzielnie i sprawdził się świetnie.





Po jakie produkty najchętniej sięgałaś w październiku?