Agata
Manosa

Trzysta pięćdziesiąt kilometrów za mną.

2015-07-23 - Agata Herbut



Trochę wstyd. Trochę bardzo nawet. Ta pięćdziesiątka przyszła jakoś ciężko i leniwie – nie wiem czy to wina tego, że w lecie gorzej się biega czy mniejszej ilości czasu. Lepiej będzie jeśli przestanę szukać wymówek i zrzucę to na lenistwo.
Najważniejsze jest jednak to, że po takim czasie przychodzą lepsze momenty i wzięłam się w garść.
Spróbowałam nawet biegu na czas – sto metrów w 13.59 s. wydaje się być całkiem dobrym wynikiem biorąc pod uwagę, że ostatni raz biegałam ze stoperem na znienawidzonych lekcjach wychowania fizycznego w szkole. A tu, proszę bardzo – rach ciach i zrobiłam rozgrzewkę, trzy podejścia do biegu i mam. Pięknie.




















Co jeszcze robiłam? Ano skakałam na skakance i robiłam planki, których nienawidzę szczerze. Kazała robić to Emilia (znana jako Zmierzchnica) więc robię i trochę sapię przy tym, ale tak wiem – inaczej się nie da. Starałam się, aby jeść mniej syfu, a więcej owoców/warzyw co ostatnimi czasy kończyło się niemal codziennie zestawem: młode ziemniaczki, koperek, fasolka szparagowa, kotlet sojowy, a na swoje usprawiedliwienie mam to, że Tomasz mi kazał!
Jadłam też wielkie misy owoców, koniecznie z prażonymi migdałami – orzechy to ostatnio moja ulubiona przekąska więc oczywiście chętnie podejmę współpracę z działem spożywczym Marks and Spencer:).



Co u Ciebie? Zdrowiej? Lepiej? Leniwiej? Najgorzej?