Pierwszy raz w życiu zapisałam się na siłownię, oczywiście sama tego nie wymyśliłam – po części zostałam zmuszona przez Tomka. Pierwsze zajęcia już za nami, moja trenerka pomierzyła mnie wszędzie, zważyła wszystko dokładnie i potwierdziło się to, co wiem od jakiś piętnastu lat: czas wziąć się za siebie. Więc się biorę – karnet mam wykupiony na rok (i tu następuje przerażający śmiech).
Może macie jakieś rady dla mnie, abym wytrwała jak najdłużej?