Agata
Manosa

Perfumy Chanel Gabrielle.

2017-09-06 - Agata Herbut




Mówiło się, że to najbardziej gorąco premiera tego roku, a z takim ciężarem odpowiedzialności nie może być lekko. Ja również na nie czekałam i wyobrażałam sobie zapach zupełnie inny niż ten, który poznałam. I szczerze? Jestem cudownie zaskoczona, że moje wyobrażenie okazało się kompletnym nieporozumieniem!





Dlaczego Gabrielle? Bo tak właśnie na imię miała Chanel. Gabrielle Bonheur Chanel, częściej znana pod swoim pseudonimem Coco. Najnowszy zapach jest hołdem właśnie dla niej. Aromat ma oddawać w pełni to, jaką osobą i kim była Gabrielle – jej pasje, miłości, codzienność, rytuały, inspiracje, pasje. Z jej biografii czy opowieści przekazywanych przez osoby, które miały okazję ją poznać możemy dowiedzieć się, że była kobietą, której droga niemal zawsze prowadziła pod prąd.




Gabrielle była kobietą rewolucji, a Chanel marką rewolucji. Nie tylko w modzie. To, co zaproponowała na wybiegach,
zmieniło radykalnie sposób życia kobiet w dwudziestowiecznej Europie. Coco dała im wolność i
wygodę. Zamiast gorsetów i obcasów, postawiła na funkcjonalność i swobodę. To ona powiedziała,
że "luksus musi być wygodny, bo w przeciwnym razie nie jest luksusem". W czasie, gdy na ulicach
Paryża wciąż przeważały długie suknie i romantycznie upięte włosy, ona obierała kierunek na
chłopczycę. W zestawie były: mała czarna, fryzura na pazia, kobieca marynarka i płaskie buty.
Coco opalała się i jeździła konno. Nosiła spodnie i paliła papierosy. Z całej tej puli
ekstrawaganckich jak na tamte czasy projektów i zwyczajów, to jednak czarna klasyczna sukienka i
żakiet bez kołnierzyka oraz wyzwalająca ręce torebka na łańcuszku torebka 2;55
wysunęły się na prowadzenie, stając się znakiem firmowym Chanel. Są nimi
zresztą do dzisiaj. Jest jeszcze coś! Nie możemy zapomnieć o kultowym flakonie i zapachu Chanel no.5!





Gdy myślę o Gabrielle jako o kobiecie uważam, że jej życie było ciągłą walką, a ona sama była przedmiotem nieustającej oceny i krytyki.
Z drugiej strony jednak musiało być ekstremalnie inspirujące, ciekawe i fantastycznie inne. A zapach, który jest dla niej hołdem?
Pierwsze skojarzenie z Gabrielle jakie mam w głowie to światło. I właściwie jedyne. Natomiast wychodząc z założenia, że minimalizm jest najlepszą drogą do sukcesu, moje jedyne skojarzenie w postaci światła jest pełne i zadowalające.
Olivier Polge, który stworzył kompozycję ukrył w niej
między innymi: ylang-ylang, jaśmin, kwiat pomarańczy, mandarynka, tuberoza z Grasse, a także białe piżmo, drzewo sandałowe, grejpfrut oraz czarną porzeczkę. Gabrielle to ocean kwiatów! Otwiera się bardzo ciepło i przyjemnie, po chwili wyczuwalne jest lekki ochłodzenie. W oddali tlą się wspomniana wyżej mandarynka oraz czarna porzeczka, kwiaty natomiast nadal są aktywne chociaż mniej, są bardziej mgliste. Kojarzy mi się z czymś dobrym, z miłymi wspomnieniami, z sytuacjami o których chcę pamiętać, a jednak nie jestem w stanie sprecyzować z czym dokładnie.




Całość komunikacji jest zdecydowanym ukłonem w stronę młodszej klienteli. Mam takie odczucie, że brakuje mi odrobinę francuskości, takiej eleganckiej kropki nad i, z której znana jest marka. Nie ma to jednak właściwie żadnego znaczenia jeśli chodzi o odbiór i ocenę samego zapachu. Dla mnie najpiękniejszy jest początek i pierwsza godzina po aplikacji zapachu, później jest równie przyjemnie, ale już bardziej gładko i elegancko.



Jestem absolutnie na tak, Gabrielle jest moim zapachem. Natomiast pamiętaj, że pierwsze wrażenie może zwieść i najlepiej poznać zapach poprzez aplikację bezpośrednio na skórę. Czy będzie ze mną jesienią? Zdecydowanie tak!




Miałaś okazję poznać Gabrielle? Jakie są Twoje odczucia?