Agata
Manosa

O momencie w którym myślę: “pora się zwijać”.

2017-07-26 - Agata Herbut

Obiecałam sobie, że nie będę zagłębiała się w ten temat, że nie będę komentować go na swoim blogu, nie będę się przejmować. Robiłam to przez wiele miesięcy i każdego dnia utwierdzałam się w przekonaniu, że blog nie jest miejscem do tego typu rozważań. Do dzisiaj.
Dzisiaj przelała się szala mojej goryczy lub jak wolisz mój poziom zdenerwowania sięgnął apogeum. Chcę o tym napisać pierwszy i ostani raz. Te z Was, które śledzą Instagram wiedzą, że dzieją się na nim różne dziwne akcje – dwa lata temu ktoś kupił mi i Asi (Piękność Dnia) po 500 followersów w prezencie. Na szczęście Instagram usunął fałszywe konta i sprawa zakończyła się łagodnie. Od tamtej pory raz na jakiś czas walczę z dziwnymi kontami, które lubią mój profil. Robię to w prosty sposób – blokuję je, nie widzę potrzeby, aby jednym z moich Obserwatorów było zdjęcie 12 letniego chłopca z tysiącami polubionych kont.



Jakiś czas temu pojawiła się w sieci aplikacja Fame Audit (fameaudit.com) dzięki której możesz w prosty sposób sprawdzić procentową ilość dziwnych followujących kont. Aplikacja wypluwa ilość procentową, a także podejrzane konta – w części przypadków są to konta nieaktywne lub posiadająca małą ilość zdjęć, co jest oczywiście normalne i wytłumaczalne. Spora część Czytelniczek używa Instagrama do obserwacji, nie publikując własnych treści lub robiąc to rzadko. Skąd to wiem? Bo podejrzanym kontem jest konto mojego Tomka z którego korzysta bardzo rzadko.
W moim przypadku, ponad 8 000 followersów poziom procentowy to 9 %. Są konta, które tych procent mają 50, 60, a nawet 70, co oznacza, że bez wątpienia w jakiś sposób profil Instagramowy został zasilony fejkowymi kontami, w sporej części arabskimi. Konta te oczywiście są nieprzydatne do niczego ponieważ ludzie, którzy są ich twarzami nie istnieją. Istnieją natomiast firmy, które je tworzą i sprzedają za naprawdę niewielkie pieniądze.




To tytułem wstępu. Ponieważ nie interesuje kwestia kupowania followersów, a skądinąd wiem, że ja i moje koleżanki jesteśmy o to oskarżane ponieważ mamy ich kilka tysięcy – powtarzam, jest to do sprawdzenia.
W całym tym brudnym instagramowym środowisku nie to mnie doprowadziło do zdenerwowania, każdy z nas decyduje o tym kim chce być, jak tworzyć swoje treści oraz czego w życiu potrzebuje.


Po co kupuje się followersów oraz polubienia pod zdjęciami? Z prostej przyczyny – firmy, agencje, marki zwracają na to uwagę czyli im więcej tym lepiej. Kwestia tego kim są ludzie, którzy obserwują dany profil (oraz czy w ogóle istnieją) schodzi na dalszy plan.



Wczoraj wstawiłam zdjęcie na Instagrama i po godzinie zaobserwowałam 250 polubień, co jak prawdopodobnie wiecie w chwili obecnej na Instagramie jest trudne do osiągnięcia z powodu obcinania zasięgów. W pierwszej chwili pomyślałam, że może moje zdjęcie trafiło na główną stronę, ale zajrzałam kto je polubił i zamarłam.
Nie policzyłam dokładnie, ale pod zdjęciem mam ponad 100 polubień pochodzących z bardzo dziwnych kont, które zdecydowanie nie są moimi Czytelnikami, a zdjęcie mojego loda ich naprawdę niewiele obchodzi. Pod kolejnym zdjęciem sytuacja się powtórzyła.
Moje zdjęcie zostało zasilone kupionymi polubieniami. Nie mam na to innego wytłumaczenia i nie wiem kto to zrobił oraz szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to.
Obchodzi mnie natomiast to, że społeczność w której żyję jest zdolna do kolokwialnie mówiąc podkładania świni.
Obchodzi mnie to, że istnieje ktoś kto cieszyłby się, gdyby coś złego stało się z moją pracą oraz tym, co robię. Obchodzi mnie to, że zostałam poddana czemuś, co nie mieści się w mojej głowie – dlaczego ktoś kupuje fałszywe polubienia mojego zdjęcia?







To są właśnie momenty w których myślę: pora się zwijać.
Nie wiem dokąd to wszystko zmierza i jestem zaniepokojona. Przeraża mnie fakt, że są ludzie, którzy w tak prosty sposób mogą zniszczyć coś, na co pracowało się kilka lat. Jeszcze bardziej natomiast to, że prowadząc tego bloga i tylko przez to właściwie, mogę stać się ofiarą tego typu działań.