Agata
Manosa

Moja pielęgnacja: Maski.

2016-09-01 - Agata Herbut




Jeszcze kilka lat temu uważałam, że maseczki do twarzy są zbędnym gadżetem i zupełnie nie przydatnym. Miałam nawet swoją teorię, że producenci na pewno się zmówili i chcą wyciągnąć z nas wiadomo co, w zamian nie dając prawie nic.
Pisząc to zdanie, dochodzę jednak do wniosku, że to musiało być kilkanaście lat temu jednak, utknęłam w czasoprzestrzeni na poziomie dwudziestego piątego roku życia.
Wracając do tematu, uwielbiam peelingi – zarówno te do ciała jak i do twarzy. Są to produkty, których mogłabym używać dwa razy dziennie, ale rzecz jasna nie robię tego, lubię moją skórę więc nie będę jej katować.





Dzisiaj pokażę Ci moją aktualną pielęgnację, zazwyczaj zmienia się kilka razy w roku, ale latem to po te produkty sięgałam najczęściej.
W następnych postach opiszę oczyszczanie i nawilżanie. Bardzo lubię maski Lush, nie wszystkie oczywiście, ale używałam namiętnie chociażby Ocean Salt. Niestety, w Polsce nie są do dostania, a mi jakoś nie po drodze za granicę więc poszukałam godnych następców.
Zacznę od polskiej marki Phenome i Cukrowej maski i peelingu 2 w 1 – uwielbiam i zużyłam już dwa opakowania (w tym miejscu zasyłam gorące pozdrowienia mojej siostrze, która zużyła mi 3/4 opakowania w dwa dni). Jest to preparat oczyszczająco-pielęgnacyjny w postaci gęstej pasty. Drobnoziarnisty cukier, wspomagany drobinkami z pestek truskawek i oliwek, delikatnie i skutecznie usuwa obumarłe komórki naskórka, podczas gdy naturalne ekstrakty roślinne – wraz z kompleksem bogatych w witaminy i nienasycone kwasy tłuszczowe organicznych olejów – działają na skórę odżywczo. Pierwszym krokiem pielęgnacji jest masaż przy użyciu pasty, która usuwa zrogowaciałe części naskórka, stymuluje powierzchniową mikrocyrkujację skóry i aktywizuje komórki skóry, dając im sygnał do odnowy. Następnie do działania przystępują organiczne oleje i aktywne wyciągi roślinne, których zadaniem jest odżywienie i rewitalizacja naskórka, a także głębszych warstw skóry. Oczyszczona skóra bez przeszkód przyjmuje kompleks substancji odżywczych, nawilżających i łagodzących, jest idealnie pobudzona do odnowy i regeneracji. Można używać codziennie, co dwa dni – jak Ci wygodnie, jest bardzo wydajna więc powinna wystarczyć na całkiem długo. Więcej o Cukrowej masce możesz przeczytać tutaj: Trzy produkty Phenomé, które znajdziesz w mojej kosmetyczce.


Obok Phenome na zdjęciu widzisz balsam do demakijażu Clinique, dzisiaj go pomijam ponieważ wylądował w sekcji Oczyszczanie. Białą tubka to Radiance Boost z kolekcji Masks od Bobbi Brown. Bardzo dobry produkt!
Super drobne drobinki ziaren orzecha włoskiego delikatnie złuszczają martwe komórki naskórka a jednocześnie masują, poprawiając mikrocyrkulację i odsłaniając gładszą, zdrowszą, bardziej rozświetloną cerę. Zawarta w maseczce glinka kaolinowa redukuje nadmierną ilość wydzielanego sebum a super-nawilżający wyciąg z alg i hyaluronian sodu przywracają skórze równowagę nawilżając i odżywiając ją. Odrobina olejku pomarańczowego dodatkowo pobudza skórę i ożywia zmysły podczas, gdy maseczka pracuje na Twojej twarzy. Pięknie pachnie, oczyszcza, odżywia i pozostawia skórę w świetnej kondycji. Jeszcze jedna zaleta – pięknie wygląda.









Dwie kolejne pozycje to Origins. Marka, którą lubię i chętnie używam. Po pierwsze szpinakowa By All Greens™ Foaming Deep Cleansing Mask – maska do twarzy z antyoksydantami bogatymi w spirulinę, szpinak i zieloną herbatę. Samopieniąca się gliniana maseczka, powoduje natychmiastowy detoks i głębokie oczyszczenie, pozostawiając skórę promienną i odświeżoną.

Specyfik łączy trzy zielone składniki: szpinak, zieloną herbatę i spirulinę, znane ze swych detoksykujących właściwości. Kremowa samoaktywująca zielona glinka, przekształca się w chłodzącą bogatą piankę, która głęboko oczyszcza skórę, bez jej przesuszania. Glinka delikatnie usuwa make-up, brud oraz zanieczyszczenia ze skóry oraz zwęża pory. Bardzo wygodna w użyciu, niezwykle wydajna i łagodnie pachnąca. Obok niej, na wannie stoi Original Skin Retexturing Mask with Rose Clay, która zwykle towarzyszy mi w moim 15 minutowym spa.
Przywraca blask skórze dzięki
śródziemnomorskiej różanej glince, kanadyjskiej wierzbownicy i złuszczającym mikrocząsteczkom jojoby, delikatnie acz głęboko oczyszcza skórę i wyrównuje jej strukturę. Powiększone pory znikają, a
cera błyskawicznie nabiera pięknego blasku. Można ją stosować raz, dwa w tygodniu, po zastygnięciu należy ją spłukać ciepłą wodą.
Obydwie lubię i …lubię jeszcze kilka innych z Origins, nie jest to tajemnicą.







Zostały jeszcze trzy! SkinFood to azjatycka marka kosmetyków, znam ją od dość dawna, aktualnie używam Black Sugar Mask Wash Off czyli Maseczki oczyszczającej skórę z brązowym cukrem.
Przede wszystkim jest to bardziej mocny, mechaniczny scrub, nie maska – i na to musimy się nastawić. Posiada konsystencję gęstej pasty, przyjemny zapach coca coli. Delikatnie usuwa martwy naskórek,
rozjaśnia skórę twarzy, nawilża, dodaje blasku oraz jest
bogata w witaminy i minerały. Wydajna, przyjemna w użyciu i o dość dużej pojemności. Warto wypróbować jeśli lubisz silniejsze peelingi, na ebayu do kupienia w dobrych cenach.


Masque Fondant Réparateur od Eisenberg to istny luksus dla skóry!
Marka stworzyła Rozpływająca się maseczkę regenerującą, która błyskawicznie łagodzi i posiada nadzwyczajne właściwości nawilżające. Można jej używać 1-2 razy w tygodniu nakładając grubszą warstwę na oczyszczoną twarz, kontur oczu, szyję i dekolt, pozostawić na 15-20 minut, a następnie delikatnie wmasować resztę lub usunąć zwilżonym wacikiem. Może być regularnie aplikowana jako krem na noc lub przez 15 dni jako maseczka całonocna w formie kuracji regenerującej. Jedna z najlepszych maseczek jakie miałam, naprawdę warto wypróbować! Skóra po zastosowaniu jest gładka, sprężysta i genialnie nawilżona.

Na deser John Masters Organics i malinowo – pomarańczowy peeling, który jest przeznaczony do ciała natomiast ja stosuję go na twarz.
Jest bardzo malutki (136 g) zatem na moim ciele mogłabym się cieszyć nim…trzy razy? Zwyczajnie jest mi go szkoda zużywać na nogi czy ręce, na buzi sprawdza się znacznie lepiej. Bogaty w aktywne składniki roślinne peeling do ciała zawiera aż 15 organicznych olejków i ekstraktów, które delikatnie złuszczają i nawilżają skórę. Ekstrakt z nasion malin bogaty w antyoksydanty i kwas tłuszczowy omega-6 nawilża i tonizuje skórę, olejek z pomarańczy Valencia pomaga ją rozświetlić i osłodzić zmysły. Olejki z geranium i ylang ylang nawilżają i koją nawet wrażliwą skórę. Peeling pozostawia skórę naturalnie nawilżoną i rozświetloną, stosowany regularnie pomaga złuszczać martwe komórki naskórka i przyspieszyć odnowę komórkową. Polubiłam i chcę spróbować więcej JMO!




A jakie są Twoje ulubione maski/peelingi do skóry?