Agata
Manosa

Denko vol. 12 (XI,XII,I)

2015-01-24 - Agata Herbut

Kolejne denko, niemalże trzymiesięczne. Kilka produktów pielęgnacyjnych – ciało plus twarz, kolorówka oraz nawet paznokcie (co zdarza się ektremalnie rzadko!). Jeden z produktów czyli krem pod oczy marki Sisley był dla mnie ciężkim rozstaniem ponieważ idealnie radził sobie z cieniami, ale o tym za chwilę – zaczynam!








Sisley, Sisleyouth – krem do twarzy przeznaczony dla skóry po dwudziestym piątym roku życia. Dobrze nawilżał, odżywiał. Lekko ziołowy zapach, dobrze wchłaniający się i sprawdzający pod makijaż. Ten krem to zabezpieczenie skóry na przyszłość.


Sisley, Suprema Yeux – idealny krem pod oczy, którego wykorzystanie niemalże boli fizycznie. Świetnie radził sobie z moimi cieniami, były zdecydowanie mniej widoczne – opuchnięcia po średnio przespanych nocach również. Wydajny, wystarczyła naprawdę odrobina, aby nawilżyć okolice oka. Nie powodował uczuleń, nie zapychał. Z boku opakowania widnieje podziałka dzięki, której widzisz ile produktu zostało w opakowaniu – świetny pomysł!






Locherber, Face Peeling Scrub – bardzo trudny do oceny produkt, ekstremalnie delikatny nie robił z moją skórą właściwie nic. Przyzwyczajona do porządnych zdzieraków peeling tej marki mogłam traktować jako codzienny produkt do mycia.


Babor, Spa – peeling do rąk. Bardzo lubię! Bardzo, bardzo! Soczysty, pomarańczowy zapach i dość duże drobinki zmiksowane z dobroczynnymi składnikami powodują, że dłonie są wygładzone oraz świetnie nawilżone. Jeśli będziecie miały okazję wypróbować tego produktu – zróbcie to koniecznie!


Nuxe Sun, SPF 30/ La Roche Posay, Anthelios SPF 50+ – filtry do twarzy, obydwa sprawdzają się bardzo dobrze. Nuxe ma lekko tłustawe wykończenie, natomiast LRP matowe. Mega wydajne, nie lepią się, nie marzą, nie kleją. Dobre produkty o wakacyjnych zapachach.






Lirene, Wybielanie tonik 3 w 1 – świetny! Bardzo dobrze zmywał makijaż, nie kleił się, nie pozostawiał żadnej tłustawej czy nieprzyjemnej powłoki na skórze. Jeden z fajniejszych toników o przyjemnym, świeżym zapachu i w dobrej cenie!


Locherber, Płyn do demakijażu oczu – nie bardzo wiem, co o nim napisać ponieważ z żadnym tuszem do rzęs sobie nie poradził. Cienie do powiek – owszem, ale tusz niestety. Momentami miałam wrażenie, że próbowałam zmyć makijaż oczu zwyczajną wodą.


Ziaja, płyn do demakijażu oczu – znana dwufazówka w mikro cenie i o niemalże doskonałym działaniu. Płyn radził sobie niemalże z każdnym tuszem do rzęs, nawet wodoodpornym oraz z super trwałymi cieniami.






L’oreal Professionel, Absolut Repair Lipidum – szampon do włosów, maska do włosów – polubiłam, moje włosy również. Dobrze się rozczesywały, były lekkie i gładkie. Obydwa bardzo wydajne i delikatnie pachnące. Nie obciążały, co dla mnie jest bardzo ważne ponieważ po ciąży większość szamponów niestety miało takie tendencje.





Arsenał żeli pod prysznic czyli pistacjowy Dove o naprawdę pięknym zapachu! Każda fanka lodów pistacjowych powinna być usatysfkacjonowana aromatem oraz nawilżeniem i gładkością skóry. Lirene i różany ogród w wielkim opakowaniu i o delikatnym, kwiatowym zapachu, który nie powoduje bólu głowy. Nawilżał i pozostawiał ciało głaskie, przyjemnie pachnące. Original Source, który jest stałym bywalcem na naszej wannie – tutaj w wersji żel pod prysznic Pomarańcza z Czekoladą (do zjedzenia) oraz Wanilia z Maliną w roli płynu do kąpieli. Lubię za zapachy, za nie wysuszanie skóry, za kolory i za całą pozytywną otoczkę z którą marka mi się kojarzy.
Organique – żel pod prysznic Bloom Essence – bardzo kwiatowy, delikatny i przyjemny w użyciu. Bardzo lubię całą serię Bloom Essence – od peelingów po masło do ciała. Świetne polskie produkty!
Na koniec Le Petit Marseillais i absolutnie piękny zapach lawendy i miodu – idealny na jesień i zimę, nie ma nic wspólnego z powszechnie znaną lawendą! Jest słodko, odprężająco i lekko ziołowo. Lubię!






Sephora, zmywacz do paznokci – troszkę opornie radził sobie z lakierami do paznokci, mało wydajny. W tej cenie znam kilka lepszych produktów.


Microcell 2000 – dobra odżywka do paznokci, zużyłam już dwa, a może trzy opakowania. Stosowałam jako lakier podkładowy i zabezpieczający – moje paznokcie były w dobrej formie. Jedyne na co należy uważać to skórki – odżywka może je wysuszać. Na zdjęciu widzicie, że troszkę zostało w buteleczce, niestety lakier zgęstniał pod koniec tak bardzo, że malowanie paznokci stało się katorgą.





Phyto, Olejek pielęgnacyjny – piekielnie wydajny, o ślicznym, lekko słodkim zapachu. Pięknie nawilżał skórę i zapewniał jej doskonałe odżywienie. Moim zdaniem jeden z lepszych olejków do ciała z jakimi się zetknęłam przez ostatni czas. Koniecznie spróbujcie!


Elamo, Paczuli i Cynamon masło nawilżające – o marce Elamo (już nie istniejącej niestety) pisałam Wam jakiś czas temu – produkty, które testowałam były naprawdę fajne. Bardzo żałuję, że marka zniknęła z rynku.


La petit Marseillais – migdałowe mleczko do ciała. Jako antyfanka zapachu migdałów/miodu/mleka muszę przyznać, że ten używałam z wielką przyjemnością! Lekkie mleczko, całkiem szybko wchłaniające się i nawilżające skórę. Nie mam żadnych zarzutów.


Lierac, kwiatowy peeling do ciała – słodki, odprężający zapach i scrub z dość dużymi ziarnami peelingującymi. Sprawiał, że skóra była gładka, jędrna i pięknie pachnąca. Szkoda, że tak szybko zniknął z mojej wanny 🙁


Estee Lauder, Invisible Powder Makeup 1CN1 Ecru – nadal uważam, że to jeden z najelpszych pudrów na rynku. Obszerniej pisałam o nim tutaj i tutaj znajdziecie także zdjęcia. Jestem pewna, że wrócę do niego wiosną – dzięki mikro drobinkom ślicznie rozświetlał skórę!


Shiseido Sheer Eye Zone Corrector Light – po raz kolejny u mnie i w dalszym ciągu polecam go tak samo. Tutaj znajdziecie zdjęcia, szerszą opinię i swatche.


Znacie któryś z przedstawionych przeze mnie produktów? Co o nim myślicie?