Byłyśmy w Zamościu, wróciłyśmy z Zamościa. Podróże tam zawsze wiążą się ze smakami z dzieciństwa – są drożdżowe bułeczki, obowiązkowo mamowe zupy i tym razem wege gołąbki (mistrzostwo świata, przysięgam!), placuszki ziemniaczane, które tylko Ona potrafi tak zrobić. Dużo spacerów, dużo szczęścia i dzień wyjazdu, który zawsze, zawsze, zawsze jest najgorszy.
Ok, wróciłyśmy już do rzeczywistości – J. do przedszkola, my do pracy. Dobrze, że chociaż słonko jest.
1. Koniec lutego.
2. Odwiedziny w Bani.
3. Zaczęło się: bułeczki drożdżowe, sztuk milion.
4. Wieczory.
5. I nie kończy się: na bogato.
6. Już Warszawa.
7. Ale przedtem jeszcze mój Zamość.
8. I jeszcze raz!
A jak minął Wasz tydzień?