Agata
Manosa

Rozjaśniająca maseczka prosto z Grecji – Korres.

2012-04-04 - Agata Herbut


Wiosna nadeszła więc pora odrobinę bardziej przyłożyć się do pielęgnacji – pomocy szukałam u greckiej marki Korres, która jest znana ze swoich naturalnych produktów. Jakiś czas temu pokazywałam Wam masełko do ust, a dzisiaj skupię się na rozjaśniającej maseczce do twarzy,

Maseczka do twarzy o działaniu rozjaśniającym i rozświetlającym jest przeznaczona do wszystkich rodzajów skóry. Olejek z dzikiej róży to naturalne źródło witaminy C, która wygładza drobne linie i zmarszczki oraz rozjaśnia skórę. Dodatkowo kompleks ekstraktów ziołowych redukuje przebarwienia oraz sprawia, że cera staje się promienna.
Efekt jest widoczny już po pierwszej aplikacji maseczki. Składniki aktywne: olejek z dzikiej róży, olejek arganowy, ekstrakt z waltheria indica, masło shea, masło z awokado, prowitamina B5. Testowana dermatologicznie.



Przeznaczona jest do wszystkich rodzajów skóry, pachnie różami (a jakżeby inaczej!) – całkiem przyjemnie i nienachalnie. Przed pierwszym użyciem spodziewałam się zwykłej maseczki, która przez 15 minut będzie w nienaruszonym stanie ozdabiać moją buzię, a jednak coś się zdarzyło! Kilka sekund po aplikacji delikatnie zmrowiło mi prawy policzek – pomyśłałam: aha i koniec naturalnej pielęgnacji, zaraz pewnie wypali mi twarz. Odczekałam – minęło. Chwilę później poczułam orzeźwienie, bardzo ciężko jest mi określić stan w którym znalazła się moja twarz, ale było to przyjemne – przypominało bryzę. Przez kilkanaście minut grzecznie siedziałam i wyczekiwałam. Wydaje mi się, że to początkowe mrowienie i późniejsza bryza ma związek z rozjaśnieniem będącym efektem stosowania maseczki. Podobnie działo się w przypadku rozjaśniającego pomidorka Tony Moly z tą jednak różnicą, że azjatycki cudak nieomalże wypalił mi całą twarz. Od tamtej pory bardzo uważnie dobieram maseczki – uwierzcie mi piekąca, czerwona i boląca buzia to naprawdę nie jest relaks! Wracając do recenzji – produkt jest koloru białego, o płynnej konsystencji – co przekłada się na wydajność: nakładamy jej mniej. Minimalistyczne opakowanie, gruba tekturka i mała, miękka tubka (kosmetyk ma tylko 16 ml!) – całość przypomina apteczne mazidło. Wszystko jednak ma mniejsze znaczenie przy efektach jakie mogłam zobaczyć na własnej skórze – była faktycznie odrobinę wybielona! Nawet moje piegi były mniej widoczne niż zwykle! Dodatkowo miękka i sprężysta skóra, nawet nie nakładam po masce kremu nawilżającego – nie jest niezbędny. Pomyślałam, że produkt ten będzie fantastycznie sprawdzał się w lecie – rano po przebudzieniu zaaplikować na twarz, spłukać ciepłą wodą i odstawić na bok podkłady, pudry i inne mazidełka! Producent przekonuje, aby stosować ją raz – dwa w tygodniu, jak dla mnie – maseczkowego leniucha – znośna częstotliwość! Jestem bardzo zadowolona i mam nadzieję spróbować innych propozycji tej marki.



W Sephorze (tylko w tej perfumerii możemy kupić korresowe przysmaki) maseczka kosztuje 45 zł/ 16 ml.